poniedziałek, 26 października 2009

Nasza pierwsza karteczka

Taką oto piękną gratulacyjną kartkę dostaliśmy od Gosi i Szymona (kolegi z pracy) - rodziców dwumięsięcznego Patryka:)

Co do ciążowych upierdliwości, to jest mi niedobrze niezależnie od pory dnia. Bolą mnie też piersi... niedotykalska się zrobiłam że hej;) I spodnie się robią za ciasne...

I pomyśleć, że jeszcze tydzień temu o niczym nie wiedzieliśmy:)

czwartek, 22 października 2009

Powrót do rzeczywistości

Bajka się skończyła-dziś wróciliśmy do Edynburga. Lot nienajlepszy (jak zwykle zresztą): ból głowy i uszu, a do tego pulsujące dziąsła, które będą się goić nie wiadomo jak długo. No i pojawiły się mdłości. W wydaniu poranno-popołudniowym, bo dopiero po obiedzie na dobre mnie opuściły (a obiad był pyszny, bo naleśniki by Mąż i farsz by me). Zastanawiam się, czy to nie za wcześnie na takie dolegliwości?
Jutro wracam do pracy. Ciekawe co to będzie, bo praca do najlżejszych nie należy... Ale prawo jest takie, że muszą mi zapewnić lżejszą pracę ze względu na mój stan. 
Do lekarza też się wybieram, ale poczekam na wolny dzień żeby to załatwić. 
A póki co dojadam naleśniki i zaraz zbieram się do spania. To był długi dzień.
PS. Mąż przed wyjazdem dostał prykaz od mojej i swojej mamy, że ma o mnie dbać. Muszę przyznać, że radzi sobie wzorowo:)

środa, 21 października 2009

Wszystko mi mówi, że... to jednak prawda!

Od wczoraj wiele się nie zmieniło. Ogólna radośc trwa, a szok prawie minął.
Wszyscy cieszą się razem z nami, co tylko upewnia mnie w tym, że to była dobra decyzja.
Dziś Mąż odebrał wyniki bHCG: poziom hormonu wskazuje 3 tydzień ciąży.
Powoli dociera do mnie, jak wiele się zmieni w naszym życiu. Robimy kolejny krok do przodu i nic już nie będzie takie jak dawniej.

wtorek, 20 października 2009

Pierwszy krok do szczęścia

I oto nadszedł ten dzień. Dziś wszystko się zmieniło. Od dziś wiem, że BĘDĘ MAMĄ!!!
Rano trzęsącymi się rękami zrobiłam test. Bez większej nadziei. Byłam prawie pewna, że to nie to, że się nie udało. Chciałam go zrobic dla świętego spokoju. I co? I od dziś tego spokoju będzie mi najbardziej brakowac:D
Mąż się cieszy po swojemu. A mnie gęba się cieszy i wciąż nie mogę w to uwierzyc. Boję się i cieszę jednocześnie. Oprócz nas nikt jeszcze nie wie. Dziś powiemy rodzicom, korzystając z tego, że jeszcze jesteśmy w Polsce. W czwartek wracamy do innego świata-na emigrację. Co mnie oczywiście przeraża, bo będziemy tam sami. Czy damy sobie radę? Mam tak wiele pytań i wątpliwości...
Ale jednego jestem pewna: będziemy bardzo szczęśliwi:)

Maleństwo-witaj wśród nas:)